piątek, 22 maja 2015

Dawno mnie tu nie było...

Oj, dawno mnie tu nie było... Zaniedbałam troszkę bloga, ale cóż, miłość do rękodzielniczego hobby przegrała z prozą życia. Nie siedziałam jednak zupełnie bezczynnie, coś tam sobie dłubałam. Powstało między innymi małe pudełeczko decoupage, bransoletka, jestem w trakcie przygotowywania wisiorka z żywicy z dmuchawcem. Poza tym nie byłabym sobą, gdybym siedziała cały czas w jednej technice. To takie moje przekleństwo, chciałabym wszystkiego spróbować, wszystkiego się nauczyć, poznać każdą technikę, żeby móc je potem dowolnie łączyć. Różnie to wychodzi, ale przynajmniej się staram.
 Co mam teraz na tapecie? Sznury szydełkowo-koralikowe. Wiele osób twierdzi, że tej techniki może się nauczyć średnio rozgarnięty szympans. No cóż, być może ja nie jestem średnio rozgarniętym szympansem, bo jakoś z dostępnych tutoriali ciężko było mi ogarnąć, jak takie sznury robić, mimo że z szydełkiem miałam już wcześniej do czynienia i podstawowe ściegi znam. Dopiero poradnik Qrkoko dał mi nadzieję, że załapię co i jak. Tak więc dłubię w drobniutkich koralikach Toho, robię sznury i zaraz je pruję. Efekty na razie takie sobie.





Próbowałam też chainmaille, nauczyłam się "ściegu" bizantyjskiego. Sam w sobie wygląda świetnie, ale mój nie zachwyca jakością ze względu na użyte kółeczka, które są nierówne na łączeniach. Może kiedyś pokażę, co udało mi się zrobić.
 No i jeszcze jedna wiadomość: mamy nowego lokatora! Włochaty, głośny i najbardziej kochany futrzak, jakiego kiedykolwiek miałam. Szanti vel. Świniutek vel. Emocjonalna szantażystka.


 Kiedy do nas dotarła, była tak mała, ze mieściła się w dłoni. I taka suchutka, że można było policzyć jej kostki. Teraz już bryka jak młody cielaczek, woła o trawę i śpi właśnie tak:


  :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz